Od kilku dni zabieram się do napisania czegoś na blogu, czegokolwiek, bo wiem, że zaniedbałam go znowu, po kilku powrotach i obiecywaniach, że już będę dodawała notki częściej. Niestety jakiś już czas brakuje mi tej "lekkiej ręki" do pisania z różnych powodów. Jednym z nich, przede wszystkim najważniejszym jest ten, że tracę pewną bardzo bliską mi osobę. Nie mogę się skupić, normalnie funkcjonować. Czuję się jak świeżo ścięty kwiat róży, wstawiony do wody, który mimo pielęgnacji i opieki, z dnia na dzień więdnieje. Powoli usycha, gnije, traci kawałki siebie. Taki kwiat, któremu nie pomoże już żadna pielęgnacja, żadne wsparcie; jest już niepotrzebny. Czy trzymalibyście w domu takiego brzydkiego kwiatka? Nie. Lepiej zakupić nasiona rośliny doniczkowej, które potrzebują dla siebie sporo czasu, by zaczęły się rozwijać, by zaczęły kwitnąć. Potrzebują pomocnej dłoni i sporo miłości, dobroci, by coś z nich było. Taki doniczkowy kwiat ma dłuższą żywotność, niż róża. Właściciel na pewno bardziej ucieszy się z takiego dorobku, nawet kaktusa, na którego sam zapracował, poświęcił czas, niż z róży, która uschnięta nie nadaje się do niczego..
zostawiam Was z nutką mojego ukochanego zespołu.